strona autorska
Robert S Węgrzyn

Prawdziwy facet

#życie #jacht #morze #lekkomyślność #odpowiedzialność

- No to jak już wjechałeś to ich wysadź – Mirek rzucił do mnie jakby od niechcenia.

Spojrzałem na niego aby się upewnić, że mówi całkiem serio. Od wypłynięcia z Malty, wszystkie manewry w marinach wykonywał sam. Owszem, wiele godzin w dzień i w nocy spędziłem za sterem ale tylko na otwartej wodzie.

Spojrzałem na zatokę. Kiedyś tu już byłem. Hvar to ruchliwe miejsce. Wciąż wpływają i wypływają promy. Mnóstwo motorówek i żaglówek kręci się w nieuporządkowanym tańcu szalonego choreografa zwanego życiem. Bez szans na tradycyjne cumowanie. Trzeba zorganizować desant. Podpływasz rufą do nabrzeża i szybko wysadzasz część załogi, która z utęsknieniem czeka na zwiedzanie zacnej twierdzy. Jedno powiedzieć, drugie zrobić. Jedynym miejscem nadającym się do takiej operacji jest nabrzeże promowe. Czyli trzeba znaleźć okienko, kiedy tłuste, białe wieloryby nie parkują przy nabrzeżu. Druga sprawa to wiatr. Fajnie by było gdyby dmuchał od nabrzeża ale o tym można co najwyżej pomarzyć. Zwykle wieje w zatokę lub z niej czyli prostopadle do tego jak mam podpłynąć. Burta morskiego jachtu ma powierzchnię żagla, który stawiamy na mazurskich jachtach i wiatr potrafi zepsuć najlepsze podejście. Kiedy już to wszystko sobie uświadomiłem, zacząłem czekać na dogodny moment. Logika podpowiadała mi, że najlepiej całą operację zrobić z dość mocnego skrętu bo wrzucanie wstecznego biegu na środku zatoki wydawało się co najmniej szalone. Te kilka długich chwil, gdy łódce brakuje manewrowości i jest zdana na wiatr i fale, przy tak ruchliwym miejscu mogło być brzemienne w skutkach.

- Coś cię poniosło – rzeczowo stwierdził Marecki, spoglądając spod turystycznego kapelusza. W jego głosie można było wyczuć nutę sarkazmu.

Rzeczywiście gdy byłem już kilka metrów od upatrzonego miejsca, łódka straciła sterowność a wiatr dokończył dzieła. Jedyne co mogłem zrobić to wrzucić małą na przód i zacząć od nowa.
- No to sobie poczekamy – Ruda dołączyła się do komentowania mojego manewru, widząc, że do zatoki wchodzi kolejny prom.

Mirek milczał z nieodgadnioną miną. Zrobiłem kolejne kółko czekając na odejście promu. Byłem przekonany, że zrobiłem wszystko jak należy ale rufa jachtu wylądowała co najmniej trzy metry dalej niż miejsce z którego można było zejść na ląd. Tym razem spróbowałem nieco inaczej. Wpłynąłem głębiej w zatokę by mieć czas na skorygowanie manewru. Jednak i tym razem, zanim dojechałem do nabrzeża wiatr zaczął spychać jacht w głąb zatoki.

Tym razem Mirek nie wytrzymał – Co ty odpierdalasz – rozpoczął wypowiedź zakończoną długim zestawem niecenzuralnych słów i niewybrednych określeń pod moim  adresem.

Kompletnie skołowany, stwierdziłem że spróbuję jeszcze raz. Tym razem nie było perfekcyjnie a nawet nie było dobrze jednak na tyle skutecznie, że załoga mogła udać się na upragnione zwiedzanie.

- Płyń na boję – stwierdził już nieco spokojniej Mirek choć w jego głosie wciąż pobrzmiewało wzburzenie.

Wiedząc, że nie wiążemy się na cały dzień, złapaliśmy boję z rufy i nawet nie przeciągaliśmy jej na dziób. Gdy byliśmy już bezpiecznie uwiązani zszedłem pod pokład i przyniosłem po małym browarze, by choć trochę oczyścić atmosferę.

- Mirek, co ja właściwie źle robiłem? – spytałem gdy obaj ugasiliśmy pierwsze pragnienie.

- Wszystko. – stwierdził nie odrywając wzroku od twierdzy majaczącej na szczycie wzgórza – Czy ty kiedyś parkowałeś jachtem morskim?  - spytał i spojrzał na mnie.

- Nie nigdy – odpowiedziałem zgodnie z prawdą – Kiedyś, dawno temu gdzieś w latach osiemdziesiątych ćwiczyłem na "wenuskach" ale tego nie można porównywać – dodałem, chcąc się jakoś wytłumaczyć z moich pokracznych manewrów.

Mirek przez dłuższą chwilę nie wypowiedział ani słowa jednocześnie patrząc na mnie jakoś dziwnie.

- Wiesz – zaczął jakby trochę z namysłem – byłem święcie przekonany, że jesteś po naszym tygodniowym szkoleniu manewrowym. Tak dobrze radziłeś sobie przez ostatnie dwa tygodnie z nawigacją i prowadzeniem jachtu, że nawet do głowy mi nie przyszło, że nie masz doświadczenia w manewrówce.

Nic nie odpowiedziałem. Jednak on jeszcze dodał – Stary wybacz moje zachowanie, nie wiedziałem, że robisz to pierwszy raz w życiu.

***

Załoga zadzwoniła dokładnie za trzy godziny. Zeszliśmy z boi i ruszyliśmy by ich zabrać.

- No to teraz masz szansę się czegoś nauczyć – rzucił Mirek i wepchnął mnie za ster.

Popatrzyłem trochę niepewnie na niego ale po minie widziałem, że jest przekonany, że dam radę. Udało się za pierwszym razem. Jednak Mirek na bieżąco korygował moje wszystkie ruchy i działania, tłumacząc zawczasu co mam zrobić. Gdy już wszyscy zameldowali się na pokładzie i ruszyliśmy w dalszą drogę Marecki wchodząc pod pokład zobaczył na ploterze ścieżkę moich wyczynów z przed trzech godzin. Wyglądało to jak węzeł gordyjski przyczepiony do wschodniego brzegu zatoki. Oczywiście, stary szyderca nie omieszkał skomentować moich wyczynów w niewybrednych słowach. Nie miałem mu tego za złe, bo jakoś zawsze lubiliśmy sobie tak po przyjacielsku dokopywać.

- Chciałem oficjalnie przeprosić – zaczął Mirek słysząc co mówi Marecki – Nie miałem prawa opieprzać człowieka, który robił to pierwszy raz w życiu. To tak jakbym dał ster tobie Marecki i nic nie mówiąc kazał Ci podejść tym jachtem do nabrzeża.  – zakończył spoglądając po kolei na wszystkich.

- Zaraz, zaraz. On ma papiery sternika a ja nie – odciął się Marecki.

- To nie tak – zaczął z namysłem Mirek – Można mieć papiery ale jeszcze trzeba mieć doświadczenie a to nie przychodzi samo. Mogłem mu dać ster w kilku marinach ale myślałem, że jest po naszych manewrówkach. I powiem wam, że jak na człowieka, który to robił pierwszy raz to poradził sobie bardzo dobrze.

***

Ostatni wieczór. Trzeba się rozstać po prawie trzech tygodniach włóczęgi z Malty przez Sycylię, Włochy, Czarnogórę aż po Chorwację. Zwykle ten moment to mieszanka radości i smutku.

- Za nas, abyśmy kiedyś jeszcze mieli okazję razem tak się powłóczyć – stwierdził Mirek unosząc szklankę zacnego trunku.

- I za naszego skippera – stwierdziła Ruda – bo nie każdy facet umie powiedzieć "przepraszam".

Pustków 23.08.2020

Więcej opowiadań ...

Jeśli się podobało ... udostępnij

© ARTBAZAR.PL - 2004:2024
Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie lub inne publikowanie tylko za zgodą autora.