strona autorska
Robert S Węgrzyn

Pamięć

#życie #jacht #morze #wachta #spotkanie #odpowiedzialność

- Chlapie dzisiaj – Gruby zapatrzył się na zielone kopce wysepek, które otoczone kamiennymi brzegami, wyglądały niczym zielone kapelusze unoszące się nad wodą. Rzeczywiście chlapało. Jak się idzie bajtkiem przy prawie dwudziestu knotach to musi chlapać. Jednak przy temperaturze dochodzącej w cieniu do trzydziestu stopni to nawet miło dostać falą po twarzy. Co innego sterowanie. Automat wyzionął ducha już pierwszego dnia i trochę człowiek sterem się nakręci.

- Krzywy żyje? – spytałem z zainteresowaniem, mając na uwadze jego stan z  wczorajszego wieczoru a właściwie już prawie poranka.

- Śpi. Próbowaliśmy go budzić na śniadanie ale tylko coś burknął i przewrócił się na drugi bok.

- Nie dziwie się. Dał wczoraj czadu – stwierdziłem, mając w głowie ilość trunków jakie pochłonął wczoraj Krzywy.

- Mogę na dziób? – spytała Aśka pojawiając się w zejściówce.

- Możesz ale nie wiem czy chcesz – odparłem zgodnie z prawdą – co jakiś czas, zbłąkana fala nawiedza tamte rejony.

Spojrzała w kierunku dziobu i chyba całkiem jej przeszła chęć opalania na pontonie. W poprzek dziobu właśnie się przewaliła fala, zalewając cały fordek. Lekko zrefowane szmatki pozwalały płynąć w niezbyt dużym przechyle jednak nadal to było ponad dwadzieścia stopni od pionu. Oczywiście w żadne sposób nie przeszkadzało do Zbyszkowi pichcić na małej jachtowej kuchence. Od wczoraj obiecywał makaron z krewetkami i znając jego umiejętności czekałem niecierpliwie. Kiedy tak sobie marzyłem o sutym obiedzie, dało się słyszeć z dołu głos nadwornego kucharza – Te, pilot. Możesz jechać przez pół godziny po równym to by człowiek obiad zjadł w spokoju.
Nie trzeba mi było dwa razy powtarzać. Odpaliłem katarynę i przy niewielkiej pomocy Grubego, zwinąłem żagle. Żeby jechać po równym ustawiłem też kurs zgodnie z falą. -  Przez te pół godziny wiele nie stracimy. – pomyślałem.

Nikogo nie trzeba było namawiać. Wszyscy stawili się na deku i szybko rozłożyli stolik. Oczywiście brakowało Krzywego.

- Weźcie obudźcie tą łajzę – zadudnił Zbyszek – bo nie będę specjalnie dla niego drugi raz grzał.

- Gruby powoli wstał. Jednak zamiast zejść na dół. Poszedł na dziób i uchylił okienko w szuflandi, Co prawda płynęliśmy już dość stabilnie i spokojnie, jednak od czasu do czasu trochę wody przewalało się przez pokład.

- Teraz poczekamy – zawyrokował Gruby z diabelskim uśmieszkiem. Po dwóch minutach przyszła większa fala i według wszelakich obliczeń kawalarza, chętnie wlała się przez bulaj, wprost na śpiącego Krzywego. Przeciągła wiązanka niecenzuralnych słów, świadczyła o tym, że Krzywy wstał a z całą pewnością się obudził.

- Krzywy, koryto – udarł się Gruby – bo potem nie dostaniesz a i tak już jesteś w plecy ze śniadaniem.

Po kilku minutach w zejściówce pojawiła się rozczochrana i zaspana twarz Krzywego.

- Czego mnie nikt nie obudził – zaczął chrypliwie – na śniadanie? A tak w ogóle to macie porąbane pomysły. I wiem, że to ty Gruby – dodał, wskazując palcem winnego.

W tej samej chwili, nasze dwie wiewiórki pelagialne Asia i Basia chóralnie rzuciły – Witaj boski i namiętny.

Popatrzyłem na to trochę zdziwiony ale nic nie powiedziałem. Mina Krzywego też była jakaś dziwna. Już nic nie mówiąc usiadł jakiś speszony.

***

Parkowanie poszło gładko. Po kilku dniach wszyscy już wiedzieli co i jak i nawet nie musiałem nic mówić. Gdy reszta załogi poszła na rekonesans ja zostałem tylko z Grubym. On nigdy nie marnował energii. Skoro inni mogą coś zrobić to on już nie musiał. Teraz siedział ze szklaneczką wina i kontemplował sympatyczny widok na miasteczko.

- Gruby, dlaczego Krzywy dziś taki milczący? – zagaiłem – Na kaca mi to nie wygląda. A i dziewczyn unika jak ognia.

- Hmmm – zaczął filozoficznie – Dziewczyny zrobiły sobie z niego jaja. – Na chwilę się na czymś zawiesił ale podjął opowieść – Gdy Krzywy wczoraj się kładł … Wróć. Kładliśmy go spać, dziewczyny stwierdziły, że zrobią mu numer. Nie wiem, która to wymyśliła bo obie są do tego zdolne, ale gdy już padł, przyniosły czerwone damskie stringi i położyły mu na poduszce. Musiał je rano znaleźć i teraz biedak nie pamięta co i z kim. – zachichotał na koniec.

- No to ma chłop problem – rzuciłem próbując obczaić co się dzieje w głowie Krzywego od obiadu?

***

Wieczór przebiegał książkowo. Ciepełko, sympatyczny trunek, gitara i sympatyczna atmosfera. Jedyną osobą odstającą od grupy był oczywiście Krzywy. Widać było, że biedak nie wie jak się zachować i co ma zrobić? Wiercił się i wciąż po coś chodził pod pokład. Pierwsza nie wytrzymała Aśka.

- Krzywy, bo był kawał – rzuciła spokojnie – Nic nie było, podłożyłyśmy ci tej stringi, żeby ci zrobić dowcip.

Krzywy nie odezwał się ani słowem tylko lekko pokiwał głową.

- Gniewasz się? -Spytała Baśka.

- Nie – stwierdził – ale chętnie bym was teraz udusił – i po chwili dodał – Z drugiej strony dałyście mi lekcje do odrobienia. Cały dzień się zastanawiam co odwaliłem i jedyny wniosek jaki mi się nasunął to to, że powinienem mniej pić to wtedy bym wiedział.

- Mówią, że podróże kształcą – rzucił Gruby i klepnął Krzywego po plecach -Napijesz się?

- Myślę, że dziś odpuszczę – odrzekł Krzywy i znów byliśmy jedną ekipą.

Warszawa 20.02.2020

 

 

Więcej opowiadań ...

Jeśli się podobało ... udostępnij

© ARTBAZAR.PL - 2004:2024
Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie lub inne publikowanie tylko za zgodą autora.