strona autorska
Robert S Węgrzyn

DEMON

#życie #jacht #morze #dzieci #rodzina #odpowiedzialność

Niedziela. Day after. Załogi jeszcze śpią, po wczorajszych "wieczorkach zapoznawczych". Soboty już takie są. Wyjazd jednych załóg, przyjazd nowych. Przywożenie, odwożenie, poznawanie, rozdzielanie miejsc i wszystkie te rzeczy, które jak mantra powtarzają się każdej soboty. Do tego pomiędzy jedną załogą a drugą trzeba posprzątać, ponaprawiać jakieś drobne rzeczy, wymienić pościel itd.

Przy zejściówce przyklejam karteczkę: "Jestem na kawie, niedługo wrócę". Zbieram telefon, fajki i żeby się nie tłuc po pokładzie, deptam do Hajduka na kawę. Kawiarenka ta, to trochę takie nieformalne centrum dowodzenia. W każdą niedzielę rano, skipperzy spotykają się nad kawą by wymienić informacje o załogach, jachtach, pogodzie i o wielu innych, czasem bardzo dziwnych rzeczach.

Okazuje się, że dotarłem jako jeden z ostatnich. Słońce zaczyna powoli wypalać przestrzeń. Ekipa schowana pod zadaszenie nad stolikami, intensywnie dyskutuje nad jakimś pogodowym zagadnieniem. Podchodząc bliżej, już wiem że chodzi o spodziewaną burę. Ma przyjść we wtorek. Przysiadam się do stolika. Kelner nawet nie pyta czego chcę. Po chwili ląduje przed mną biela kawa. Żaden skipper nie lubi bury i jugo. To dwa wiatry, przy których lepiej zostać w porcie. Nie to, żeby sobie człowiek nie poradził. Bardziej chodzi o załogę. Ludzie przyjeżdżają na wakacje i raczej nie oczekują pływania w dużym przechyle i wody zalewającej pokład. Jak ktoś ma ochotę na ekstremalne przeżycia to przyjeżdża na wiosnę lub jesienią. Ewentualnie wybiera Bałtyk lub Północne.

- Krzychu, jak tam twoje rodzinki z poprzedniego tygodnia – zagaduję z ciekawością, bo dotarło do mnie mimochodem, że nie było łatwo.

- Masakra, panie masakra – zaczyna opowiadać z widoczną swadą – Totalnie dziwaczna rodzinka. Córka, lat dwanaście z widocznym autyzmem a młody, pięcioletni z ADHD do kwadratu. I pewnie nic wielkiego by to nie było, gdyby nie starzy. Mieli totalnie wywalone na jedno i drugie.

Wszyscy zaczynają słuchać Krzycha. Stary gawędziarz snuje swą opowieść dalej.

Dziewczynka była jeszcze do ogarnięcia. Trochę trzeba było pilnować, by na przykład nie odkręciła gazu lub nie poszła do wody. Zdarzyło jej się kilka razy, że wyszła za stery i waliła prosto w morze w trakcie płynięcia. Już pierwszego wieczoru pozakładałem siatki na relingach i cały tydzień pływałem z ławeczką. Ojciec i matka, byli kompletnie wyluzowani. Widocznie mają to codziennie w domu, więc nie reagowali na to co robą dzieciaki. Tymon, nazwany przez mnie po godzinie Demonem był wszędzie. Myślałem, że można powoli wytłumaczyć, ale gdzie tam. Jak zabroniłem mu wychodzić za linię sterów, to za chwile kątem okaz zobaczyłem jak wychodzi forlukiem a my gonimy sześć węzłów. To ja automat i dawaj łapać gnojka. I tak cały tydzień. Mówię wam, dawno się tak nie zmachałem. Powiem, że nie pamiętam kiedy ostatni raz tak się cieszyłem odwożąc kogoś na ląd jak wczoraj tą rodzinkę. Ogólnie lubię pływać z dzieciakami, bo sami wiecie, że z nimi często mniej problemów niż z dorosłymi, ale ta ekipa dała mi w kość. Wioząc ich Ribem, powiedziałem sobie: Na ten sezon Tymonów wystarczy.

W tym tygodniu też mam rodzinkę. Jak ich odbierałem, wszyscy się przedstawiali. Gdy sześcioletni bohater podał mi grabę i powiedział: Tymon, niewiele brakowało, aby bym odpalił silnik i uciekł. Ale wygląda na to, że tym razem nieszczęścia nie ułożyły się w serię.

Wszyscy pokiwali głowami i wrócili do ustalania gdzie popłyną, gdzie się spotkają i kiedy trzeba będzie zostać przy kei. Lekka poranna bryza powoli wstawała w cichej, jeszcze zaspanej marnie. Moje ekipa wygląda na dość ogarniętą, ale jak będzie to się okaże za parę dni.

Pamiętam doskonale, gdy jeszcze pływałem jako załogant, że życie skippera wydawało mi się wymarzoną fuchą. Właściwie jedyne co ma do roboty to ogarnąć jacht a przecież to sama przyjemność. Dopiero gdy sam spróbowałem tego "chleba", zrozumiałem, że muszę być skipperem, niańką, lekarzem czasem kucharzem a do tego często psychologiem. Czasem  ciężko jest lekko żyć. Jak mawia się w tym fachu.

 

Więcej opowiadań ...

Jeśli się podobało ... udostępnij

© ARTBAZAR.PL - 2004:2024
Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie lub inne publikowanie tylko za zgodą autora.