strona autorska
Robert S Węgrzyn

Włoska nocka

#życie #jacht #morze #wachta #spotkanie #odpowiedzialność

- Te, skipper, widział to dziwactwo? Wygląda jak z "Gwiezdnych Wojen". – z wyszczerzonymi zębami, Romek pokazywał dziwnie wyglądającą wieżę wiertniczną na samym środku zatoki.

Wokół ciemności egipskie a właściwie to włoskie, bo właśnie docieraliśmy do kolejnej mariny po kilkunastu godzinach bujania się przy słabym wietrze i jakoś tak zrobiła się trzecia w nocy.

Oświetlona konstrukcja, rzeczywiście wyglądała dziwacznie. Smukła i oświetlona jak choinka a do tego, z boku, mrugał płomień palącego się gazu. Dodatkowy efekt powstawał w prawie całkiem gładkiej wodzie. Można było odnieść wrażenie, że to coś za chwile wystartuje.

Kataryna pracowała na małych obrotach, bo nigdzie nam się nie spieszyło. Dwieście metrów za rufą jechały przynęty dwóch wędek, choć chyba powinniśmy je zwinąć bo do mariny zostało może z pół godziny. Siedzieliśmy z Romkiem w całkowitej ciemności, nie licząc bladoczerwonego światła kompasu. Andrzej, od kilkunastu minut próbował rozgryźć podejście i światła na wejściu siedząc pod pokładem za kompem.

Romek wyciągnął paczkę i właśnie zaczął zapalać papierosa gdy cały świat zalało białe światło. W pierwszej chwili, przyszło mi do głowy, że coś wybuchło od płomienia zapalniczki. Jednak gdy już sprawdziłem, że jestem w jednym kawałku, od strony światła dobiegł skrzeczący głos łamaną angielszczyzną.

- Guardia di Finanza. Stop motor.

Popatrzyliśmy po sobie z Romkiem, nie bardzo wiedząc o co chodzi. Po chwili motor zamilkł. W tym samym momencie wyskoczył Andrzej – Zwijaj wędki, bo nam rozjadą – rzucił jeszcze w zejściówce.

Do naszej prawej burty od tyłu zbliżał się wojskowy ścigacz. Całkowicie bezszelestnie. Dopiero potem dowiedzieliśmy się, że miał elektryczne silniki a dokładnie to była hybryda. Na szczęście udało się zwinąć wędki, i Włosi nie zaplątali się w nasze przynęty. Panowie, bezszelestnie dobili do naszej prawej burty. Na pokładzie jeden funkcjonariusz w mundurze zaczął pytać czy może wejść na pokład. Oczywiście padło pytanie z naszej strony w czym problem? Gość na deku nachylił się do zejściówki i powiedział coś po włosku do kogoś na dole. Gdy otrzymał odpowiedzieć, przekazał nam łamaną angielszczyzną, że szukają nielegalnych uchodźców i chcą wejść na pokład w celu rutynowej inspekcji.

Romek z rozbawieniem burknął pod nosem – Ten na górze mówi po angielsku a szef pod pokładem nic nie kuma, więc ten na deku robi za tłumacza.

Żołdak najpierw poprosił o listę załogi a potem z wielkim namaszczeniem, przeglądał każdą kabinę i schowek. Widać było, że nie robi tego pierwszy raz. Lustrował do czasu, kiedy nie zaglądnął do kabiny Gośki, z której dało si słyszeć – Kto mi się ku..a po nocach do kabiny wp…la!? Zapewne, gość nic nie zrozumiał po polsku, jednak sam ton spowodował, że szybciutko zakończył kontrolę i przeprosił za kłopot. Muszę jeszcze dodać, by dopełnić obrazek, że Gocha nie jest drobną kobietą i sypia w koronkowych pidżamach.

Gdy Guardia już się chciała zwijać, do głosu doszedł Andrzej – Ok, dzięki za nocną wizytę ale za to teraz doprowadźcie nas do mariny, bo światła chyba tam nie działają.

Nasz rewident, skonsultował temat z gościem pod pokładem i poprosił aby popłynąć za nimi. W ciągu dwudziestu minut parkowaliśmy przy nabrzeżu. Odbierając cumę, Romek rzucił w powietrze – Chciałbym widzieć gorliwość i minę gościa, jakby najpierw trafił na kabinę Gochy – i wyszczerzył zęby.

- Brzydki nie był – głos Gośki dobiegł z zejściówki – ale mógł zapukać. Nie wspomnę o jakiś kwiatach a przynajmniej flaszce – rzekła rozsiadając się na deku.

- Skoro już pobudziliście pół załogi, to może ktoś ma ochotę na kawę? – rzuciła ziewając.

Chóralnie odpowiedzieliśmy - Pewnie.

- To jak będziecie robić to zróbcie też dla mnie, bo jakaś oklapła jestem – niemrawo stwierdziła Gocha.

Nikt nic nie powiedział. Bo z Gochą się nie dyskutuje. Chodzą tacy ludzie po tym łez padole a czasem nawet pływają.

 

 

Więcej opowiadań ...

Jeśli się podobało ... udostępnij

© ARTBAZAR.PL - 2004:2024
Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie lub inne publikowanie tylko za zgodą autora.